wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 11:" Jemu też zależy! Ze szczęścia zakręciło mi się w głowie."

Monic:

Zaparkowałam pod Santiago Bernabeu i z kaskiem pod pachą weszłam na teren stadionu. Słyszałam głosy i śmiechy. Drużyna ma trening. Mam nadzieje, że Ikera także tu znajde. Weszłam na murawę i zaczęłam wzrokiem szukać bramkarza.
- Monic?! - zawołał zaskoczony Isco stawając przede mną. Przytulił mnie mocno i ucałował w oba policzki. - Co ty tu robisz?
- Przyjechałam do Ikera. Nie potrafiłam przebywać z dala od niego. - uśmiechnął się.
- Z wami to same problemy. - pokręcił głową. - Wysłałem tego głupka do Ciebie. Jest już pewnie na miejscu. - zaskoczona nie umiałam wypowiedzieć ani jednego słowa. Pojechał do mnie. Jemu też zależy! Ze szczęścia zakręciło mi się w głowie.
- I co teraz zrobimy? - zapytałam ze śmiechem.
- Zostań tutaj, a ja zadzwonie do niego, żeby wracał. Dobrze, że jesteś. - odparł i oddalił się w stronę trenera. Zamienił z nim parę słów, a następnie pobiegł do szatni. Zaśmiałam się i dostrzegłam innego piłkarza idącego w moją stronę. Sergio. Wyglądał na podłamanego.
- Hej szefowo. - powiedział, a ja po prostu go przytuliłam. Widziałam, że właśnie tego potrzebował.
- Jeszcze masz szanse. Jej nadal zależy. - po tych słowach spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłam nadzieje. - Owszem, spieprzyłeś sprawę, ale możesz to jeszcze naprawić.
- A jeśli zamiast naprawić znów wszystko zepsuje? - zapytał i opuścił głowę.
- Wystarczy, że pojedziesz tam z bukietem kwiatów i wyznasz jej co czujesz. Uwierz, to wystarczy w zupełności. - poklepałam go po plecach.
- A jeśli nie będzie chciała mnie wysłuchać?
- To ją przekonaj, że warto. Przecież umiesz czarować. Dasz radę. Oby tylko mi się udało. - dodałam zmartwiona i nagle nie taka pewna siebie jak przed chwilą.
- O to się nie musisz martwić. - odparł i uśmiechnął się. - Iker świata poza Tobą nie widzi. Poza tym, właśnie jest u Ciebie, więc to chyba coś znaczy, prawda? - kiwnęłam głową i również się uśmiechnęłam. Mimo to nadal czułam strach i niepewność.
- Te, Lobo, leć już, bo Blanca czeka! - zawołał ze śmiechem Alarcon, który wrócił z szatni ubrany w codzienne ubrania z torbą przewieszoną przez ramię.  - A my jedziemy do mnie i tam poczekamy na Twojego księcia z bajki. - zwrócił się do mnie i puścił oczko.
- Idź, idź. - popchnęłam Ramosa w stronę szatni, a ten pocałował mnie w policzek i mocno przytulił.
- Dzięki szefowo. Nie zawiode cie. - to mówiąc zniknął, a ja wraz z czarnowłosym ruszyliśmy na podziemny parking.

***
Nie umiałam usiedzieć na miejscu. Chodziłam tam i z powrotem trzymając w dłoni szklankę z wodą.
- Ej, spokojnie, bo mi dziurę w dywanie wychodzisz. - powiedział ze śmiechem Isco i położył dłoń na moim ramieniu. - Za niedługo tu będzie. Może w tym czasie pogadamy o czymś innym? Na przykład, co u Eveline?
- Z tego co wiem to wszystko w porządku. A co, nie macie kontaktu?
- Uraziłem ją naszym nagłym wyjazdem. W końcu zniknąłem bez pożegnania. Nie odbiera moich telefonów i nie odpisuje na smsy, więc odpuściłem. Na szczęście nie wpadłem po uszy tak jak Iker i Sergio. Z tą miłością to same problemy. - pokręcił głową i rozsiadł się w fotelu.
- Może i problemy, ale pomyśl o pozytywnej stronie. Miłość to wspaniałe uczucie, dzięki któremu człowiek czuje się wspaniale. Nawet jeśli ma swoje negatywne strony. Powiedz mi co nie ma złych stron? Pierwszy raz czuje tak silne uczucia do kogokolwiek i wiem, że to właśnie miłość, a ja mogę uważać się za szczęściarę, bo jestem zakochana. Wiem, że jest ktoś komu na mnie zależy, kto zrobiłby dla mnie wszystko. Jestem też ja, która zrobiłaby dokładnie to samo. Na tym to polega. Na wzajemnym wspieraniu się i podnoszeniu, kiedy upadamy. - usiadłam na kanapie i zamknęłam oczy.
- Wow, ale mowa. Wiesz, dotarła do mnie. Serio. - otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do chłopaka. Mówił poważnie i również się uśmiechał. - Ale to nie jest to co czułem do Eve. Z nią to tylko takie zauroczenie.
- Rozumiem. W sumie dobrze, że zakończyłeś to zanim ona zbytnio się zaangażowała. - na dworze było już całkiem ciemno, a jedynie latarnie dawały trochę światła. Miałam nadzieje, że na drogach jest w miarę mały ruch.
- Myślałem, że dostanę od Ciebie w łeb, za to jak potraktowałem twoją koleżankę. - był autentycznie zaskoczony moją reakcją.
- Postąpiłeś słusznie, ale to tylko moje zdanie. Dzięki, że masz mnie za taką jędze. - odparłam i krótko się zaśmiałam. Chciał coś odpowiedzieć, ale oboje usłyszeliśmy warkot silnika, a potem szybkie kroki i dźwięk otwieranych drzwi. Podnieśliśmy się, a Francisco ruszył w stronę schodów na górę. - A ty gdzie się wybierasz?
- Nie będę wam przeszkadzał. Ale jeśli wyjdzie z tego coś więcej niż rozmowa to jeźdźcie do niego. - powiedział ze śmiechem i zniknął na górze. Pokręciłam tylko głową. Stałam i czekałam coraz bardziej się stresując. Wreszcie wszedł do pokoju, a moje serce fiknęło parę koziołków i dudniło mi w piersi jak oszalałe. W jego oczach widziałam troskę i radość. Podszedł do mnie szybkim krokiem i zatrzymał się przede mną. Czekał na to co powiem lub zrobię. Widziałam, że aż się rwie, żeby coś zrobić.
- Jaa.. Ja chciałam cie przeprosić. Zachowałam się okropnie i nic mnie nie usprawiedliwia. Może po prostu wystraszyłam się własnych uczuć i zaangażowania. Bałam się, że szybko wyjedziesz i zabierzesz ze sobą moje serce. - spojrzałam w jego cudowne oczy, a on nadal milczał. - Po naszej kłótni, następnego dnia, pojechałam do hotelu. Chciałam z tobą porozmawiać, przeprosić, ale was już nie było. Wyjechałeś bez pożegnania co było dla mnie ciosem prosto w serce.Wiedziałam jednak, że to moja wina i to mnie dobiło. Jesteś dla mnie ważny i to nawet nie wiesz jak bardzo. Zależy mi na tobie i tylko z tobą wyobrażam sobie moją przyszłość. Kocham cie, Iker. - przestałam mówić i czekałam na jego reakcję. Stał wmurowany w podłogę i trawił moje słowa. Długo mu to jednak nie zajęło i po chwili to on zabrał głos.
- Chciałem zostać, naprawdę. Sergio również, ale to Alvaro stwierdził, że rozłąka i nagły wyjazd dobrze nam wszystkim zrobi. Nabierzemy dystansu. Boże, dlaczego słuchałem tego kretyna? Jesteś dla mnie najważniejsza Monic. - dotknął dłonią mojego policzka. - Kocham cie i nie wyobrażam sobie każdego dnia i nocy bez ciebie. Nie powinnaś się obwiniać, bo to ja zawaliłem i to na całej linii. Kiedy usłyszałem piosenkę, którą mi dedykowałaś miałem ochotę wsiąść w samochód i przyjechać do ciebie. To zrobiłem, ale rozminęliśmy się. - chciał coś jeszcze dodać, ale nie wytrzymałam i obejmując dłońmi jego nieogolone policzki, czule go pocałowałam. Tego mi brakowało. Jego ust, dotyku, głosu, zapachu. Odwzajemnił pocałunek i objął mnie w talii. Nie interesowało mnie w tej chwili kompletnie nic. Pragnęłam tylko jego.

Blanca:

Weszłam właśnie do mieszkania Monic, gdy usłyszałam sygnał przychodzącego smsa. Przyjaciółka napisałam, że pojechała do Madrytu. Uśmiechnęłam się tylko, ciesząc się, że blondynka zdecydowała się odzyskać ukochanego. Szkoda, że w moim przypadku się to nie uda. Ja i Ramos, to się nie może udać. Wzięłam prysznic i ubierając się w dres, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Szukając jakiegoś ciekawego programu znalazłam jakąś brazylijską telenowelę. Wpatrywałam się w ekran, ale nie docierało do mnie to co na nim widzę. Za bardzo byłam pochłonięta myślami. Myślami o nim. Przypominając sobie jego głos, usta, zapach perfum i te seksowne ciało, miałam ochotę się rozpłakać. Naprawdę mi na nim zależy. Z natłoku wspomnień wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Kto to może być? Podniosłam się i otworzyłam drzwi. W progu stał Iker. A ten co tutaj robi? Przecież Monic właśnie do niego pojechała.
- Hej, zastałem może Monic? - zapytał i wpatrywał się we mnie z nadzieją.
- Myślałam, że wiesz. Właśnie jest w drodze do Madrytu. - spojrzał na mnie zaskoczony i wszedł do środka. - Od razu po koncercie wsiadła na motor i pognała do ciebie jak na skrzydłach.
- Nie miałem pojęcia. Ale to dobrze wróży. - uśmiechnął się. - Jeszcze jej zależy.
- Żartujesz sobie? Ona nie widzi świata poza tobą. Strasznie cierpiała kiedy wyjechałeś bez pożegnania. - opuścił głowę i stał tak przez dłuższą chwilę.
- Domyślam się, że bardzo ją to zabolało. Mnie bolało jeszcze bardziej. - spojrzał na mnie z bólem w oczach. - Oboje z Sergio byliśmy w kiepskim stanie, a Alvaro przekonał nas, że ten wyjazd będzie najlepszy dla ciebie i Monic. Stwierdził, że i wam i nam przyda się przerwa na przemyślenie paru spraw.
- A wy posłuchaliście tego kretyna? Nie macie własnego rozumu? Wyjazd bez pożegnania to najgorsze co mogliście zrobić.
- Teraz to wiemy. Lobo jest w kompletnej rozsypce. Chciałem go tu ze sobą zabrać, ale uważa, że i tak nie będziesz chciała z nim rozmawiać.
- Ma rację. - odparłam. Na wspomnienie o Ramosie, moje serce fiknęło koziołka. - Nie mam ochoty na rozmowę z nim.
- Zaprzepaścił wszystko, ale dlaczego nie dać mu drugiej szansy? On naprawdę świata poza tobą nie widzi. Załamał się po waszej kłótni. Nie mówię, że masz mu wybaczyć i ot tak zapomnieć, ale może chociaż go wysłuchasz? Chyba tyle możesz dla niego zrobić.
- Sama nie wiem.. - czarnowłosy coraz bardziej przekonywał mnie do tego, że powinnam wyjaśnić sobie wszystko z Ramosem.
- Wyobraź sobie, że Sergio nagle się tu zjawia. Co byś zrobiła? Wyrzuciła go za drzwi? - uśmiechał się delikatnie i widać było, że zależy mu na polepszeniu kontaktu między mną, a jego kumplem.
- Pewnie tak. Ale to by była tylko pierwsza reakcja. Okej, wysłucham go. - chłopak zaklaskał w dłonie.
- No i prawidłowo. Moja misja wykonana, a teraz wracam do Madrytu. Życz mi powodzenia.
- Nie bedzie ci potrzebne. - zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. - Dziękuje za rozmowę.
- Do usług. - wyszczerzył się i odwzajemniając gest wybiegł z mieszkania. Pokręciłam tylko głową i zamykając drzwi wróciłam na fotel. Zapowiadał się długi i samotny wieczór.

***
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Jęknęłam i spojrzałam na zegarek. Dochodziła północ. Kogo niesie o tej godzinie? Ziewnęłam, podniosłam się i otworzyłam drzwi. Jakież było moje zdziwienie, gdy w drzwiach zobaczyłam JEGO. Moje serce szybciej zabiło, a ja stałam jak wmurowana. Nic nie powiedziałam, tylko wpuściłam go do środka. W ręce trzymał bukiet czerwonych róż i był ubrany w garnitur. Zapowiadała się ciekawa rozmowa.

***
No cześć. Wybaczcie, że notka dopiero teraz, ale ostatnio nie miałam ani czasu ani weny na pisanie. Teraz, na moje nieszczęście, mam i czas i wenę, więc zabrałam się za zaległości. Mam nadzieje, że notka Wam się spodoba. No i czekam z niecierpliwością na rozpoczęcie Mundialu <3 Mam nadzieje, że La Roja znów będzie przeżywać taką radość *..* Do boju chłopaki! 


poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 10:" - Będzie dobrze. Jak kocha to poczeka."

Monic:

Minął tydzień od wyjazdu chłopaków. Od tego czasu nie ruszałyśmy się z Blan z mieszkania. Cały czas oglądamy łzawe romansidła, jemy lody i pijemy wino lub mocniejsze trunki. Powinnyśmy pojechać za nimi i wszystko wyjaśnić. Tak myślałam, ale nie jestem w stanie. Opuścił mnie i to na moje własne życzenie. Nie mogę teraz od tak stanąć przed nim i cofnąć moich słów. Thomas i ojciec dzwonili do mnie dzień w dzień, ale ignorowałam połączenia. Tom pojawił się pod drzwiami, ale nie wpuściłam go do środka. Dzisiaj jest mój występ w kawiarni, na którym mają się pojawić ci łowcy talentów, ale nie mam siły, żeby tam iść. To tam pierwszy raz go zobaczyłam, poznałam. Zaśpiewałam dla niego. Cholera, dlaczego to musi tak boleć? Chyba już wiem jak czują się osoby ze złamanym sercem. Nie mam apetytu, cały czas płacze, nie śpię, a serce boli mnie jakby ktoś je zmiażdżył.
- Monic, powinnaś zaśpiewać. To twoja życiowa szansa. – usłyszałam słowa przyjaciółki i zerknęłam na nią. Szykowała się do wyjścia. – No już, idź pod prysznic. Masz godzinę na przygotowanie się.
- Nie chce tam iść.
- Wolisz tu siedzieć i płakać? On nie jest tego wart. Pomyśl o sobie. – spojrzałam na nią, a ona wysłała mi pokrzepiający uśmiech. – Pójdziesz sama czy mam cie siłą zaciągnąć? – zaśmiałam się i przytuliłam się do niej.
- Dziękuje. – to mówiąc ucałowałam jej policzek i weszłam do łazienki.

***
Nuciłam pod nosem jedną ze znanych mi piosenek i rozgrzewałam palce. Rozejrzałam się po lokalu i zobaczyłam jak coraz więcej osób zajmuje miejsca przy stolikach. Eveline i Thomas mieli pełne ręce roboty. Jose siedział obok mnie i stroił swoją gitarę. W końcu to była też duża szansa dla niego. Westchnęłam widząc, że sala się zapełniła i nie widziałam na niej czarnowłosego piłkarza. Łudziłam się, że się zjawi i znów dla niego zaśpiewam. No cóż, sama wszystko zaprzepaściłam. Thomas dał mi znak głową, że możemy zaczynać.
- Dobry wieczór państwu. Niezmiernie się cieszymy, że tyle osób zjawiło się, aby nas posłuchać. Nazywam się Monic, a to mój kolega, Jose. Zapraszamy na występ i życzymy pozytywnych wrażeń. Pierwszą piosenkę dedykuje Ikerowi. – to mówiąc położyłam palce na klawiszach pianina. Zaczęłam grać piosenkę Fefe Dobson – Everything. Po chwili Jose dołączył z gitarą. Śpiewając tą piosenkę miałam ochotę się rozpłakać. Jak mogłam pozwolić mu wyjechać? Czuje taką pustkę bez niego. Głupia, głupia, głupia! Skończyłam piosenkę, a potem zaczęłam grać kolejną. Po kilku coverach, zrobiliśmy przerwę. Usiadłam przy barze i popijałam sok pomarańczowy. Parę osób podeszło i pogratulowało mi występu. Do baru podszedł Thomas i oparł się o blat. Wpatrywał się we mnie zatroskanym wzrokiem.
- Błagam cie, nie patrz tak na mnie. – jęknęłam i zakryłam twarz dłońmi. – Nie pomagasz mi tym.
- Domyślam się, ale nic innego nie pozwalasz mi zrobić. Dlaczego nie chcesz sobie pomóc? – spojrzałam na niego odsłaniając twarz.
- Bo nie możesz mi pomóc. Nikt nie może. Ale dziękuje za chęci. – kiwnął głową i położył rękę na moim ramieniu.
- Będzie dobrze. Jak kocha to poczeka. – odparł i musnął ustami moje czoło, a potem wrócił do obsługiwania klientów. Wyglądał na przygnębionego. Dopiłam napój do końca i wróciłam na scenę. Gitarzysta dołączył do mnie, a ludzie wrócili na swoje miejsca.
- Witamy po przerwie. Teraz usłyszycie państwo kilka moich autorskich numerów. Mam nadzieje, że się państwu spodobają. – gdy tylko zaczęłam śpiewać zapomniałam na chwilę o stresie i bólu związanym z rozstaniem. Mimo to teksty piosenek były właśnie o tym. Złamanym sercu, miłości i samotności. Na koniec koncertu dostaliśmy gromkie brawa, a publiczność poprosiła o bis, więc zagraliśmy piosenkę „Whole World Is Watching”. Ten utwór, z racji tego, że to duet, wykonał ze mną Jose. Uśmiechnęłam się na koniec i ukłoniliśmy się. Brawa nie ustawały, a ludzie byli zachwyceni. Uściskałam przyjaciela i poszłam na zaplecze. Zabrałam swoje rzeczy i wróciłam na salę. W moją stronę zmierzał Tom, a z nim mężczyzna i kobieta.
- Witam, jestem Arnold Wilson. Jestem przedstawicielem wytwórni Vale Music. Wraz z moją asystentką, jesteśmy zachwyceni pani twórczością. Nagraliśmy ten występ i pokażemy go naszemu szefowi. Wzięliśmy pani numer od pana Montesa. Skontaktujemy się jak tylko dostaniemy odpowiedź z góry.
- Jest pani naprawdę genialna! – dodała z entuzjazmem młoda kobieta.
- Bardzo dziękuje. – wydusiłam będąc nadal w lekkim szoku. – To naprawdę wiele dla mnie znaczy. – to mówiąc wzięłam wizytówkę i żegnając się, wyszłam. Wsiadłam na mój motor i wiedziałam gdzie musze jechać. Gdzie i do kogo. Powinnam to już zrobić zdecydowanie wcześniej. Dodałam gazu i uśmiechnęłam się pod nosem. Kierunek? Madryt!

Iker:

- Pierwszą piosenkę dedykuje Ikerowi. – to tylko jedno zdanie. Cztery wyrazy, które sprawiły, że na chwilę przestałem oddychać. Wsłuchałem się w dedykowany mi utwór i miałem łzy w oczach. Boże, jak ja ją kocham! Kocham tą piękną blondynkę o cudownym głosie. Dlaczego wyjechałem? Bo mi kazała. Nie powinienem był jej słuchać. Powinienem walczyć, ale wolałem uciec. Spojrzałem na twarz Monic. Wyrażała ból i smutek. Przeze mnie? Jak bardzo musiał zranić ją mój wyjazd. Moja ucieczka. Czy przyszła tego ranka do hotelu? Chciała porozmawiać? Przeprosić? Tego się nie dowiem, bo wszystko spieprzyłem i wyjechałem! Idiota! Walnąłem się otartą dłonią w czoło i znów skupiłem się na głosie ukochanej. Tym pięknym głosie, który tak mnie uwiódł. Obejrzałem koncert do końca. To dzięki komuś, kto dodał go na youtube. Czułem się fatalnie, bo nie było mnie tam. Przy niej.
- A ty znowu oglądasz jej występ? – do mojego pokoju wszedł Isco, a za nim Sergio. Ten drugi wyglądał jak z krzyża zdjęty. On też tęsknił za Blancą. Oboje zrobiliśmy największą głupotę świata. Teraz jesteśmy tego świadomi, ale możliwe, że jest już za późno. A może nie?
- Tak. – odparłem tylko, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
- Podobno znana wytwórnia z Barcelony zainteresowała się naszą szefową. – dodał Ramos i usiadł obok. – Nie dziwię się. Jest genialna.
- Ogarnijcie się w końcu! – Francisco się zirytował i spojrzał na mnie, a potem na Lobo. – Kochacie je, a one was. Ruszcie tyłki i w drogę! Macie tam jechać i wszystko naprawić. Wyznać, co czujecie. Takie dziewczyny mogą być jedne na milion. – on miał cholerną racje. Muszę do niej jechać. Podniosłem się gwałtownie i sięgnąłem po kluczyki z mojego samochodu.
- Jadę tam. Dość siedzenia i użalania się nad sobą! Sergio, jedziesz ze mną? – ten tylko pokręcił głową w milczeniu i otworzył trzymane w ręku piwo. Westchnąłem. – Dzięki Isco. – powiedziałem i uściskałem kumpla.
- Do usług, stary. – wyszczerzył się czarnowłosy i poklepał mnie po plecach. – Jedź i zdobywaj! – wyszedłem szybkim krokiem z domu i wsiadłem do swojego samochodu. Odpaliłem i z piskiem opon wyjechałem na ulicę. Kierunek? Alcalá de Henares!


niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 9: "Mamy ten sam problem. Nie potrafimy im zaufać, dlatego cierpimy."

Witajcie. Jestem i nawet coś tu napisałam. Mało tego, ale nie umiałam jakoś się do tego zabrać i ciężko mi szło. Mimo wszystko, dzięki zasłudze Foquity, jest rozdział. Dla Ciebie kochana, bo byłaś ciekawa ;*

***




Monic:



Siedziałam zszokowana wpatrując się w dziennikarkę i nie wiedziałam, co mam powiedzieć, zrobić.
- Wiem, kim jesteście. Czytam gazety i oglądam telewizję. – wstałam, a to samo zrobiła Blanca. Była chyba jeszcze bardziej zaskoczona ode mnie. – Monic Delgado. Teraz proszę mi wybaczyć, ale jest późno i pożegnam się. – to mówiąc skierowałam się w stronę wyjścia.
- Pewnie jeszcze z tobą jest, bo nie dostał tego, czego chciał. – spojrzałam na nią, a ta się zaśmiała. – Nie spaliście jeszcze ze sobą. Mylę się? – widząc, że milczę, dodała. – Tak myślałam. Po wszystkim wróci do mnie, nastaw się na to.
- Możesz zabrać go już teraz. – odparłam i szybkim krokiem weszłam do windy, a za mną przyjaciółka. Byłam wściekła, zraniona i zagubiona. Powinnam wierzyć jej czy Ikerowi? Mówił, że nic ich już nie łączy. Wyszłyśmy i znalazłyśmy się pod pokojem Ozila.
- Ty idź, ja wracam do mieszkania. – odparła Blan i spojrzała na mnie przygnębiona.
- Wejdę tylko na chwile, a potem wrócimy razem. – otworzyłam drzwi i wpadłam w wir zabawy. Muzyka głośno dudniła z głośników, wszyscy tańczyli, a alkohol lał się strumieniami. Znalazłam Casillasa i podchodząc do niego, złapałam go za dłoń i pociągnęłam na korytarz, gdzie było ciszej. Nigdzie nie dostrzegłam Ortiz. Pewnie czeka na dole.
- Już chciałam przyjść tu i przeprosić za moją reakcję w klubie. Miałam pogodzić się z tobą i być szczęśliwa. – spoglądał na mnie nic nierozumiejącym wzrokiem. – Ale przyjechała Sara i tego nie zrobię. Nie zrobię tego, bo nie potrafię zdecydować, komu mam wierzyć. – z oczu ciekły mi łzy. – Lepiej będzie jak do niej wrócisz. Do niej i do swojego życia. – odwróciłam się i ruszyłam szybkim krokiem do windy. Krzyczał za mną, ale wsiadłam do kabiny i oparłam się o ścianę. Nie wytrzymałam i rozpłakałam się na dobre.


Iker:


Biegłem za nią krzycząc by zaczekała i mnie wysłuchała. Niestety, drzwi windy zamknęły się mi przed nosem. Wkurzony walnąłem w nie pięścią. Cholerna Sara! Co ona tu robi do cholery? Ruszyłem schodami na dół, w nadziei, że zdążę złapać Monic. Nigdzie jej nie było. Nie mogę jej stracić. Za bardzo mi na niej zależy. Już chciałem wyjść i jak najszybciej dostać się do mieszkania blondynki, gdy ktoś położył mi rękę na ramieniu. Odwróciłem się i spojrzałem na moja byłą ze złością. Czego ona jeszcze ode mnie chce?
- Co tutaj robisz? I po co ci Pilar? – zerknąłem, na Rubio, a potem z powrotem na czarnowłosą.
- Przyjechałam trochę uprzykrzyć ci życie. – uśmiechnęła się, ale po chwili spoważniała. – Iker, ja wiem, że już od dawna mnie nie kochasz. Ja ciebie już też nie. Zrobiłam to, bo miałam u kogoś dług wdzięczności. Co, do Pilar, to ma do załatwienia jakieś sprawy z Sergio. – wzruszyła ramionami.
- Dług wdzięczności?! – krzyknąłem wściekły. – Przez ciebie ją straciłem! Straciłem najważniejszą kobietę w moim życiu! – pokręciłem głową i wyszedłem z hotelu. Wiedziałem, że jeśli pójdę do niej to mnie nie wpuści. Co mam zrobić? Postanowiłem iść byle gdzie, byleby tylko z dala od toksycznej Carbonero.


***


Blanca:


Siedziałyśmy w mieszkaniu Monic i popijałyśmy wino. Przyjaciółka płakała, a ja starałam się nie robić tego samego. Panowała wręcz grobowa cisza, która jeszcze bardziej nas dobijała. Co te dwie madryckie wiedźmy tu robią? Przyjechały tylko po to by zniszczyć nam związki? By się odegrać na piłkarzach? Mi w sumie było już wszystko jedno. Ramos pokazał, jaki jest w klubie i pojawienie się Pilar tylko utrzymało mnie w przekonaniu, że nie możemy być razem. Szkoda tylko bramkarza i Monic. Widać jak bardzo jej na nim zależy. Pierwszy raz widziałam ją taką zakochaną. Westchnęłam.
- Moni, może powiesz mi, co cie trapi? Będzie ci lepiej. – spojrzała na mnie z bólem i upiła łyk różowego trunku.
- Iker zapytał w klubie czy w ogóle myślę o nim poważnie.. Jak mógł zapytać o coś takiego? Nie widzi tego w moim zachowaniu? No i mój ojciec zabronił mu się ze mną spotykać, a Casillas nie chciał o nas walczyć. – wypiła kolejne łyki wina, a nowe łzy popłynęły po jej policzkach jeszcze bardziej rujnując jej makijaż. – Przemyślałam sobie wszystko w limuzynie i chciałam na spokojnie z nim porozmawiać, ale wtedy pojawiła się ona. Wyciągnęłam go z imprezy i powiedziałam, że nie wiem, komu powinnam wierzyć. Powiedziałam, że powinien wrócić do niej i swojego życia. – odłożyła kieliszek i zakryła twarz dłońmi. Szlochała i cała się trzęsła. – Jak mogłam mu coś takiego powiedzieć? – dodała zduszonym głosem. – Ja chyba.. chyba go kocham.. – zbliżyłam się do niej i mocno ją przytuliłam. Wtuliła się we mnie i nadal cicho łkała.
- Poczułaś się zraniona jego brakiem wiary w twoje uczucia i dlatego to powiedziałaś. Do tego pojawiła się Sara, która dołożyła oliwy do ognia. Jeszcze wszystko możesz naprawić i wyjaśnić. Pojedziesz do niego jutro rano i porozmawiacie na spokojnie. Jemu też nie jesteś obojętna, to widać. – spojrzała na mnie i pocałowała mnie w policzek z lekkim uśmiechem.
- Co ja bym zrobiła bez takiej przyjaciółki jak ty? – zapytała i otarła łzy, a potem wypiła resztę zawartości kieliszka. – Lepiej powiedz, o co chodzi z tobą i Sergio.
- Posypało się i tyle.. – widząc troskliwe spojrzenie blondynki, nie wytrzymałam i rozpłakałam się. – Uważałam, że mu na mnie zależy. Ale przecież to by było niemożliwe, bo on to sławny piłkarz i podrywacz, a ja to zwykła dziewczyna. W klubie widziałam go z inną. Całowali się, kleiła się do niego jak pszczoła do miodu, a on nic z tym nie zrobił. Oczywiście tłumaczył się, że on tego nie chciał i to ona się przyczepiła. Potem w hotelu wpadłam na tą całą Rubio. – kolejna fala łez wyciekła z pod moich powiek, a przyjaciółka objęła mnie ramieniem. – Oznajmiła mi, że Ramos nadal z nią jest, a ja byłam tylko wakacyjną przygodą. Zależy mi na nim Monic.. Zależy jak cholera.. – teraz role się odwróciły i to ja wtuliłam się w blondynkę, szlochając. Ona głaskała mnie po głowie.
- Posłuchaj, poznałam trochę Sergio i mogę szczerze powiedzieć, że jemu też na tobie zależy. Może ta dziewczyna rzeczywiście nie chciała dać mu spokoju? Co do Pilar to skąd masz pewność, że nie kłamała? – westchnęła. – Mamy ten sam problem. Nie potrafimy im zaufać, dlatego cierpimy. Zrobimy tak, pojedziemy jutro do hotelu i porozmawiamy z nimi szczerze. Co ty na to? – podniosłam się i otarłam łzy. Miała rację, trzeba było to wyjaśnić. Sergio jest dla mnie ważny i nie mogę od tak odpuścić.
- Jestem za. Lepiej będzie jak położymy się spać, chociaż na parę godzin, bo inaczej jutro ich tylko wystraszymy. – obie wybuchłyśmy śmiechem, a potem położyłyśmy się w sypialni Monic. Oby tylko jutro było lepsze od dnia dzisiejszego.


***



Monic:


Po paru godzinach snu wstałyśmy, doprowadziłyśmy się do porządku i wsiadając na mój motor, pojechałyśmy do hotelu. Ubrałam się seksownie i elegancko mając nadzieje, że Ikerowi się spodoba. Na miejscu, szybko zaparkowałam i wręcz wbiegłyśmy do holu.
- Jak myślisz, gdzie są? – zapytała Blan.
- Może na śniadaniu? – niestety, w restauracji ich nie znalazłyśmy. Udałyśmy się, więc na górę, przekonane, że jeszcze odsypiają after party Mesuta. Otwarłam drzwi do jego pokoju i zdziwiona weszłam do środka. Pokój był pusty i wysprzątany. Spojrzałam na przyjaciółkę i udałyśmy się do pokoi pozostałych piłkarzy. W każdym było tak samo. Pusto i czysto. Nie, to niemożliwe. Mieli zostać jeszcze 3 dni. Do oczu napłynęły mi łzy. Zbiegłam do holu i dopadłam recepcjonistę, Julio.
- Hola Julio. Czemu piłkarzy nie ma u siebie? – spojrzał na mnie lekko zaskoczony i zatroskany.
- Wymeldowali się godzinę temu. Mieli zostać dłużej, ale coś im wyskoczyło i musieli już wracać. Przykro mi, Monic. – poklepał mnie po ramieniu, a ja przybrałam coś na kształt uśmiechu.
- Dziękuje za informacje. – dopiero będąc na zewnątrz pozwoliłam łzom spłynąć po moich policzkach. Co ja najlepszego zrobiłam? Wyjechał, a ja nie zdążyłam wszystkiego wyprostować. Poczułam jak Blanca przystaje koło mnie. Była równie zdruzgotana i załamana jak ja.
- To już koniec. Wszystko zniszczyłyśmy i teraz będziemy za to słono płacić. – odparła, a ja jeszcze bardziej się rozpłakałam.


***
Z góry przepraszam, że tak dołująco, ale poprawię się! No i chłopaki dzisiaj mnie przybili swoją grą.. Oprócz Victora i Gerarda oczywiście, którzy uratowali nas od przegranej! No i dzięki Atletico stołek lidera nadal nasz, oby tak dalej! 

Visca el Barca!

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 8:"Obiecuje ci, że tej nocy nigdy nie zapomnisz."

Witajcie. Wreszcie wzięłam się za siebie i napisałam rozdział :) Teraz to się zacznie dziać. Zapraszam do czytania i komentowania ;)

***


Monic:


Woda była taka chłodna i przezroczysta. Widziałam drobne rybki przepływające obok, glony i kolorowe muszelki. Chciałam jeszcze chwile popływać, ale usłyszałam głosy. Nie wiedziałam, do kogo należą i co mówią, ale brzmiały jak nawoływanie. Wynurzyłam się z wody łapiąc oddech i spojrzałam na brzeg. Na plaży stali piłkarze i wołali mnie. Czyżby się martwili, że się zgubiłam? Gdy Iker mnie dojrzał, wbiegł do wody i szybko do mnie podpłynął. Na jego twarzy zobaczyłam panikę i strach, oraz ulgę, kiedy zobaczył, że jestem cała i zdrowa.
- Gdzie byłaś? Odchodziłem od zmysłów. – przytulił mnie do siebie i starał się uspokoić oddech.
- Nurkowałam. Nie martw się, jestem medalistką w tej dyscyplinie. Miło mi, że się troszczysz. – dotknęłam jego policzka i delikatnie go pocałowałam. – Dziękuje.
- Nie rób mi tego więcej, ok? – uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową.
– Może już wyjdziemy? Robi mi się zimno. – odparłam, a ten wziął mnie na ręce i ruszył do brzegu. – Dałabym radę sama iść.
- Ale chce trzymać cie w ramionach i najlepiej nigdy nie puszczać. – pokręciłam głową ze śmiechem i go pocałowałam. Na brzegu utonęłam w uściskach Sergio, Isco i Mesuta. – Chłopaki, spokojnie. Żyje i jestem cała. Tylko nurkowałam.
- Myśleliśmy, że ktoś cie porwał! – powiedział podenerwowany Alarcon.
- Albo, że się utopiłaś! – dodał Ozil.
- Tak nie można szefowo! – Ramos zamknął mnie w stalowym uścisku. Jacy oni kochani.
- Sergio, dusisz mnie. – wychrypiałam i wtedy dopiero chłopak mnie puścił. – Dziękuje wam za troskę, ale jak widzicie nic mi nie jest. Zaczyna się ściemniać. Co powiecie na kolacje, a potem jakąś imprezę?
- Skąd ty bierzesz te genialne pomysły? – zapytał uśmiechnięty Francisco.
- A znajduje tu i tam. – wzruszyłam ramionami. Pozbieraliśmy rzeczy i samochodem udaliśmy się do hotelu. – To przebierzcie się już na imprezę i widzimy się w hotelowej restauracji za godzinę. – to mówiąc wyszłam z hotelu.
- A ty dokąd? – Iker objął mnie w talii składając pocałunek na moim karku. Poczułam przyjemne dreszcze.
- Do mieszkania. Tu nie mam ubrań ani kosmetyków. – odwróciłam się do niego. – Idź lepiej się przebrać.
- Ale..
- Żadnego ale. Widzimy się za godzinę. – uśmiechnęłam się, a on czule mnie pocałował. Gdy zmierzałam do mojego motoru, dostrzegłam, że całej scenie przyglądał się mój tata. Niedobrze. Na pewno się nasłucham jak to źle robie. Westchnęłam i zakładając kask, wsiadłam na mój pojazd.


***



Iker:

Zmierzałem do mojego pokoju hotelowego uśmiechnięty od ucha do ucha. Co ta dziewczyna ze mną robi? Czuje się taki szczęśliwy będąc przy niej. A jej słodkie i seksowne usta są takie przyciągające. Czując zapach jej perfum i dotyk jej skóry pragnę zostać w jej ramionach do końca świata i jeden dzień dłużej. Nigdy nie czułem czegoś takiego przy żadnej kobiecie.
- Panie Casillas! – usłyszałem głos, który wyrwał mnie z rozmyślań. Odwróciłem się i ujrzałem właściciela hotelu, ojca Monic, Jose Delgado.
- Pan Delagado. – uścisnęliśmy sobie dłonie. – W czym mogę panu pomóc?
- Tylko w jednym, niech pan zostawi moją córkę w spokoju. – zdziwił mnie ton jego głosu i słowa, które padły z jego ust. – Jest młoda i niedoświadczona, a pan jest dla niej za stary. Póki co grzecznie proszę.
- To Monic powinna decydować, z kim chce się spotykać, a nie pan. Jeśli ona sama nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego to wtedy odejdę. Zegnam pana. – to mówiąc szybkim krokiem skierowałem się do pokoju. Coś czuje, że on tak łatwo nie odpuści. Joder. Nie zrezygnuje z mojej ślicznej blondynki. Nie ma mowy.


Monic:

Wyszłam z pod prysznica, wytarłam się, wysuszyłam włosy i ubierając bieliznę, wróciłam do sypialni. Zostało mi niewiele czasu. Założyłam sukienkę, a stopy włożyłam czarne szpilki. Włosy pokręciłam lokówką i zostawiłam rozpuszczone. Pomalowałam się delikatnie, założyłam biżuterię, wyperfumowałam się i byłam gotowa. Byłam ciekawa jak na mój widok zareaguje Iker. Biorąc torebkę, wyszłam z mieszkania. Wsiadłam na motor, założyłam kask i ruszyłam na miejsce zbiórki. Mam nadzieje, że dziewczyny też się pojawią. Dzwoniłam do każdej z nich i bardzo się cieszyły. Ciekawa jestem czy pojawi się Alvaro. Coś ostatnio znika. Weszłam do restauracji równo z czasem i uśmiechnęłam się do grupy siedzącej przy jednym ze stolików. Byli wszyscy piłkarze oraz Blanca i Eveline. Oby dwie prezentowały się wspaniale w swoich kreacjach. Widząc mnie, Iker podniósł się i z wielkim uśmiechem podszedł do mnie. W dłoniach trzymał bukiet róż.
- Wyglądasz obłędnie. Najchętniej zaciągnąłbym cie na górę i nigdzie nie szedł. – szepnął mi do ucha i czule mnie pocałował, a następnie podał mi kwiaty.
- Może za nim zamkniesz mnie w swoim pokoju to najpierw trochę potańczymy i wypijemy? – zrobił zawiedzioną minę, a ja musnęłam ustami jego usta. – Obiecuje ci, że tej nocy nigdy nie zapomnisz. – na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Podeszłam do reszty i przywitałam się z dziewczynami. Przy okazji usłyszałam parę komplementów od chłopaków. Wsadziłam kwiaty do wazonu przyniesionego przez jednego z kelnerów i usiadłam przy stole.


***



Weszliśmy do klubu i zajęliśmy jedną z VIPowskich loży. Ja, Blan i Eve zamówiłyśmy kolorowe drinki, a chłopaki dwie butelki wódki, na rozgrzewkę. Wypiłam drinka i zaczęłam następnego, gdy przede mną pojawił się uśmiechnięty Sergio.
- Mogę prosić panią do tańca? – zapytał i wyciągnął w moją stronę rękę.
- A co z Blancą?
- Woli dyskutować z Eveline. Coś ją ugryzło, ale nie wiem, o co chodzi. – nieco posmutniał.
- Jasne, że zatańczymy. – podniosłam się ujmując jego dłoń.
- Kapitanie, nie zabijesz mnie? – piłkarz zwrócił się do czarnowłosego, który siedział jakiś nieobecny i zamyślony. Na pytanie odpowiedział machnięciem ręki. Co się z nim dzieje? Weszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Muszę przyznać, że Ramos jest świetnym tancerzem. Objął mnie w talii, a ja zaczęłam kręcić biodrami w rytm piosenki. Zauważyłam, że parę osób z sąsiednich loży nam się przygląda. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem. Przetańczyliśmy jeszcze parę piosenek, następnie trafiłam w ramiona Isco, Mesuta, a w końcu Alvaro. DJ puścił akurat wolniejszą piosenkę, a chłopak szybko to wykorzystał obejmując mnie. Ja mu się nadal podobam. Wpatrywał się we mnie, jakby chciał mnie zjeść albo porwać i wykorzystać.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Bo wyglądasz prześlicznie, bosko się ruszasz i cudownie się uśmiechasz. – skwitował i pocałował mnie w policzek. – Co jest z Santo? Jakiś przygaszony siedzi. Pokłóciliście się? – ostatnie pytanie zadał z wyczuwalną nutą radości. Morata, ogarnij się.
- Nie wiem, co z nim, ale między nami jest ok. Wybacz, pójdę z nim porozmawiać. – wyplątałam się z jego uścisku i podeszłam do naszego stolika. Siedział tam już tylko Iker i tępo patrzył w swój kieliszek. Usiadłam obok niego kładąc mu dłoń na udzie. Oderwał wzrok od kieliszka i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Kochanie, co się dzieje? Jesteś jakiś nieswój.. – zaczęłam.
- Nic się nie dzieje. Mam po prostu gorszą chwilę. Nie przejmuj się. – nie mówił z przekonaniem.
- Widzę, że kłamiesz. Co jest? Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć. – spojrzał mi w oczy i zobaczyłam, że wewnętrznie cierpi.
- Miałem rozmowę z twoim ojcem. Widział jak się żegnaliśmy po powrocie z plaży. Zaczepił mnie i kazał zostawić cie w spokoju, bo jestem dla ciebie za stary. Stwierdził, że póki, co to grzecznie mnie prosi. – ujął moją dłoń w swoje i przyłożył do ust. – Może on ma racje? – zabolało mnie to pytanie. – Traktujesz nasz związek poważnie? – to był już cios poniżej pasa. Jak w ogóle może o to pytać? Wyrwałam rękę z jego uścisku i gwałtownie wstałam.
- Ktoś ci coś powiedział i chcesz to zakończyć? Widać jak bardzo ci zależy. – poczułam pod powiekami łzy. – Gdybym nie traktowała cie poważnie to by mnie tu nie było! – ruszyłam szybkim krokiem w głąb klubu po drodze wpadając na Francisco.
- Monic, co się stało? – zapytał zatroskany.
- Zapytaj swojego kumpla. Wybacz, potrzebuje pobyć sama. – to mówiąc zeszłam na parter klubu i usiadłam przy barze. Na szczęście prawie nikogo przy nim nie było, bo wszyscy byli na parkiecie. Zamrugałam parę razy próbując powstrzymać łzy.
- Na smutki najlepsze jest wygadanie się komuś. – spojrzałam na barmana, który uśmiechał się do mnie pocieszająco. – Lub alkohol.
- Wolę tą drugą opcje. – pojedyncza łza pociekła mi po policzku, ale szybko ją starłam. – Poproszę kamikadze.
- Już się robi. – chłopak zaczął przygotowywać napój, a ja dostrzegłam Blancę i Eveline idące w moim kierunku.
- Co tutaj robisz? – przyjaciółka usiadła obok i spojrzała na mnie uważnie. – Pokłóciłaś się z Casillasem?
- Możesz o nim nie wspominać? To zamknięty rozdział.
- Jak to? Co się stało? – dołączyła do nas Rubio.
- Jak widać nie zasługuje na normalny, zdrowy związek. Z resztą.. – przede mną znalazło się 8 shotów o niebieskiej barwie.
- Ty chcesz to wszystko wypić? – Blanca odwróciła mnie w swoją stronę. – Monic, on nie jest tego wart. Mimo jej słów zaczęłam pić shot za shotem. Usłyszałam jak ludzie za mną liczą razem z barmanem i biją mi brawo, gdy wypiłam ostatniego.
- Następna kolejka. – powiedziałam i zobaczyłam, że Ortiz gdzieś zniknęła. Eve patrzyła na mnie z mieszaniną troski i nagany.


Blanca:

Byłam wściekła na Ikera. Monic nie przejmuje się byle gadką. Musiał zrobić jej coś, co zabolało. Poprosiłam Eveline, żeby przypilnowała blondynki, a sama udałam się na górę, żeby rozmówić się z bramkarzem. Znalazłam go przy stoliku, z resztą piłkarzy.
- Coś ty do cholery zrobił?! – nawet na mnie nie spojrzał. Za to reszta spoglądała to na mnie, to na niego. – Jeśli ona przez ciebie coś sobie zrobi to osobiście cie uduszę! Masz tam iść i to naprawić.
- Już na to za późno.. – siedział ze spuszczoną głową. Co z nimi wszystkimi jest? Piłkarze, jako partnerzy to jakaś porażka.
- Wszystko da się zrobić, tylko musisz zachować się jak facet, a nie jak Ronaldo! Rusz tyłek! – pociągnęłam go za ramię i zmusiłam do wstania.
- Blanca ma racje, musisz coś zrobić. – koło mnie pojawił się Ramos. Kolejny, „super”, facet. W końcu, z pomocą Isco i Sergio, Iker poszedł na dół. Oby się udało.



Iker:

Co za idiota ze mnie! Wszystko zniszczyłem. Jak mogłem? Muszę to jakoś naprawić. Naprawdę mi na niej zależy jak na nikim dotąd. Zszedłem na dół i to, co zobaczyłem było lekko szokujące. Monic tańczyła na barze, z butelką tequili w ręce, a obok niej jakichś dwóch typków. Szybko znalazłem się przy barze i zwróciłem na siebie jej uwagę. Widząc mnie, zeszła na ziemię i minęła mnie zmierzając do wyjścia.
-Monic! – krzyknąłem i wybiegłem za nią. – Zaczekaj! Porozmawiajmy! – ta jednak nadal szła przed siebie, ledwo trzymając się na nogach. Szpilki wcale nie ułatwiały jej zadania.
- Zostaw mnie w spokoju! – krzyknęła, ale po chwili zatrzymała się i odwróciła. – Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Zbieraj ekipę, wracamy do hotelu. – dodała lodowatym tonem i podeszła do naszej limuzyny.

***

Siedzieliśmy w samochodzie i panowała kompletna cisza, nie licząc grającego radia. Blanca i Ramos siedzieli jak najdalej od siebie, tak samo jak ja i Monic. 
- A tak chciałem się pobawić przed moim wyjazdem. – powiedział podminowany Ozil. Faktycznie, przyjaciel wracał jutro do Anglii, aby wznowić treningi w jego nowym klubie, Arsenalu.
- A no tak, przecież jutro wyjeżdżasz. – Monic spojrzała przepraszająco na Mesuta. – Wybacz, że zepsułam ci zabawę.
- Tobie zawsze wybacze. – uśmiechnął się. – Wpadłem na pomysł, co powiecie na after party w moim pokoju? – prawie wszyscy ochoczo się zgodzili.
- Jesteśmy na miejscu. – oznajmił nasz kierowca, po jakimś czasie i otworzył nam tylne drzwi. Przepuściliśmy dziewczyny, a potem sami wyszliśmy.
- W takim razie zapraszam do mnie. – powiedział uradowany Ozil i udał się na górę, a za nim reszta towarzystwa. Zostały tylko Monic i Blanca. Widząc spojrzenie tej drugiej, poddałem się i poszedłem za resztą.

Monic:

Blanca chciała porozmawiać, więc weszłyśmy do hotelowej restauracji i usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Już miałyśmy zacząć rozmowę, gdy ktoś pojawił się obok. Dwie kobiety.
- Jak miło wreszcie poznać nową zdobycz mojego narzeczonego. – odwróciłam się i zamarłam widząc, kto stoi przede mną. – Nie przedstawiłam się, ale powinnaś wiedzieć, kim jestem. Sara Carbonero. A to moja przyjaciółka, Pilar Rubio.